Witajcie :)
Zachęcona opisem niemal od razu rzuciłam się do czytania, gdy tylko książka wylądowała w moich rękach. Przeczytałam dwie strony, zamknęłam, pomyślałam: aha... no zobaczymy co będzie dalej... ale trochę później... Serio, wielkiego wrażenia na mnie nie zrobiła, a głupio się spodziewałam czegoś w rodzaju "łubudu w łepek". "Żółte ślepia" odleżały swoje, przyznaję bez bicia, musiały poczekać na sprzyjający moment, ale za to jak do nich zasiadłam ponownie... Oj, to już potem wsiąkłam w świat Marcina Mortki na całego, zakochałam się w Medvidzie, a jeszcze bardziej w Gosławie.
Co mam do powiedzenia na temat najnowszej powieści M.Mortki? Naturalnie prócz: ależ to była cudna lektura 😉
Wydawnictwu Uroboros ogromnie dziękuję za możliwość przeczytania i zrecenzowania "Żółtych ślepi" ❤
"ŻÓŁTE ŚLEPIA"
Marcin Mortka
Stron: 416
Gatunek: fantastyka
Wydawnictwo Uroboros
Opis:
Jest 995 rok. Medvid to potężny, barczysty wojownik, który od zawsze wiernie towarzyszy księciu Bolkowi, próbującemu zjednoczyć kraj pod swoim panowaniem. Medvid doradza księciu, jak okiełznać słowiańskie moce magiczne – jak postępować z żercami, gdzie szukać wilkołaków i wodników, czym przekupić miejscowe wiedźmy i rusałki, jak przepędzić licha, leszych i latawice. Jednak na książęcym dworze coraz więcej do powiedzenia mają niemieccy księża misjonarze.
Los Medvida też jest niełatwy, łączy go bowiem tajemna miłość z żoną księcia, węgierską księżniczką Hajną.
***
"(...) W kniei, Gosławo, nikt uczuć
nie nazywa. Nikt słowem nie psuje ciszy. Nikt nie daje rzeczom miana, bo to
tylko zamęt pogłębia, kolejne pytania budzi, spory wywołuje. W kniei żyjesz
chwilą i cieszysz się nią."
Intrygujący
tytuł przywodzący na myśl demona, tudzież tajemnicze stwora z czeluści piekieł
oraz fragment opisu zaowocowały rozbudzeniem pragnienia przeczytania najnowszej
powieści Marcina Mortki. To było pierwsze spotkanie z autorem, lecz na pewno
nie ostatnie. Oj, nie ostatnie. I to nie dlatego, że autor skupia się głównie
na fantastyce, a tę uwielbiam, lecz ze względu na język jakim się posługuje, na
kreację bohaterów, na humor i przeczucie, że znajdę wśród powieści Marcina
Mortki coś co mnie zachwyci, jak zachwycił mnie "Medvid",
przepraszam, jak zachwyciły mnie "Żółte ślepia".
***
Taak,
o tej powieści myślę Medvid, nie zaś tak jak brzmi jego oficjalny tytuł. Macie
tak czasem, że myślicie o książce nie posługując jego jej oficjalnym tytułem,
lub skracając go sobie? Ja tak czasem robię, raz nawet tak się zakręciłam, że
pisząc prośbę do wydawnictwa o egzemplarz do recenzji pomyliłam się w tytule,
bo użyłam swojego skrótu myślowego. To taka mała dygresja i już wracamy do
Medvida.
***
Świat,
do którego wkraczamy to świat roku pańskiego 995. Od czterech lat tron króla
Polski zajmuje Bolesław, któremu główny bohater służy radą i pomocy. Z drugiej
strony (tej mniej moralnej) ma płomienny romans z jego żoną - Hajną. Coraz
większe znaczenie ma nowa religia, która rozlewa się po ówczesnej Europie. Na
dworze księcia Bolka coraz więcej mają do powiedzenia niemieccy księża
misjonarze, którym nie w smak jest towarzystwo u boku księcia kogoś takiego jak
Medvid.
Przede
wszystkim jednak urzeknie Was kreacja głównych bohaterów. Ja byłam nimi po
prostu zachwycona. Medvid z tą swoją topornością, jakimś wewnętrznym
zagubieniem, targającymi nim gorącymi uczuciami i prymitywnym, niemal
zwierzęcym rysem skradł moje serce od początku. Kosmacz, którego skóra gruba
jest , skrywa serce rozpalone miłością. Jest zarówno dzieckiem kniei, jak i
człowiekiem i te dwie natury stale się w nim kotłują, raz jedna, raz druga
prowadząc.
Potem
dołączyła do niego Gosława. Wiedźma jak się patrzy, z niewyparzonym jęzorem,
mała, a zgryźliwa, taka, która nie waha się przywalić stolemowi między nogi, a
jednak z miękkim i wrażliwym sercem.
Język
jakim posługują się bohaterowie stylizowany jest na ten z epoki, ale opisy na
szczęście już nie. Dzięki temu powieść
jest bardzo przyjemna podczas czytania. Nie można im jednak odmówić swoistego
wdzięku i piękna. Dla mnie "Żółte ślepia" pod względem stylistycznym
były prawdziwą ucztą.
***
Byłoby
troszkę nudno, gdyby akcja toczyła się tylko w jednym miejscu, nawet tak
fantastycznym jak średniowieczne Gniezno i jego okolice i autor zabiera nas w
podróż, aż na kraniec ówczesnej Polski. Powieści drogi bardzo lubię, przygodowe
i fantastyczne tym bardziej. I jak na takową przystało nie może braknąć
drużyny. Początkowo składa się ona tylko z Medvida i Gosławy, potem rozrasta
się do pięciu osobników (wliczając kota Trutka). Swoją drogą kreacja kota, była
świetna, mógłby tylko mieć nieco bardziej urozmaicony repertuar wypowiedzi.
Mogłoby
się wydawać, że wątek miłosny dotyczący Medvida i Hajny jest prosty, zbyt
prosty jak na główną oś fabuły. Ale wiecie co? Prócz dobytku, żądzy władzy to
właśnie miłość (nawet ta nie mająca szans na spełnienie - a może właśnie to
ona) napędza do działania. Nie inaczej było w przypadku Medvida. Wielki
Kosmacz, pogromca utopców, rusałek i całej reszty słowiańskiego tałatajstwa,
chce ratować Hajnę i tylko Hajnę.
***
Jakie
Medvid wraz z towarzyszami przeżyje przygody, jak zakończy się dla niego
niechciana wizyta w Półmroku tego nie dowiecie się ode mnie.
Tylko,
kurczę, ta końcówka mnie zawiodła. Nie chodzi o to, że jest jakaś niespójna, że
na siłę, czy coś w ten deseń. Nie. Zwyczajnie moja wizja zakończenia była
całkiem inna, taka bardziej... no, romantyczna.
***
"Żółte
ślepia" to historyczna fantastyka, w której nie braknie Wam słowiańskich
stworów, przygód, a wszystko to w średniowiecznych realiach. Dzięki sensualnemu
stylowi autora będziecie mieć poczucie jakbyście znaleźli się w pradawnej
puszczy, w gródkach mniejszych lub większych, a także w samym Gnieźnie.
Szukacie książki rewelacyjnie napisanej, z ciekawymi bohaterami, pełnej przygód, czarów i akcji
(bez bijatyk się nie obejdzie), a do tego lubicie fantastykę? Nie możecie nie
przeczytać "Żółtych ślepi". Jeśli fantastyką zainteresowaliście się
niedawno i lubicie słowiańskie klimaty też nie możecie pominąć tego tytułu.
Szczerze polecam Wam lekturę najnowszej powieści Marcina Mortki.
Moja ocena 8/10.
Komentarze
Prześlij komentarz