Dzień dobry :)
Kiedy Magdalena Czmochowska zapytała mnie czy nie miałabym ochoty zrecenzować jej najnowszej publikacji, która powstała wespół z gronem przyjaciół, nie mogłam się nie zgodzić. Już wcześniej zauważyłam "Dziennik dobrego życia", intrygowała mnie ta pozycja, ale nie sądziłam, że napisanie opinii o niej będzie obfitowało w takie emocje.
Poważnie, nie spodziewałam się, że dostanę w swoje ręce taką pozycje jak "Dziennik dobrego życia", stworzony przez Magdalenę Czmochowską i Karolinę Nawój (oraz przyjaciół). Dlaczego "Dziennik..." jest taki wyjątkowy dowiecie się z poniższej recenzji :)
Dziękuję Madziu 💗
Dziękuję również wydawnictwu Sensus za możliwość otrzymania egzemplarza do recenzji :)
"DZIENNIK DOBREGO ŻYCIA"Magdalena CzmochowskaKarolina Nawóji przyjaciele
Stron: 192
Gatunek: hmm... poradnik, styl życia, planner
Wydawnictwo Sensus
Opis:
Dobre życie to Twoje życie!
Twoje dobre poranki, popołudnia, wieczory.
Twoje spokojne noce i czyste sumienie, które pozwala zapaść w dobry, spokojny sen.
Dobre życie to rzeczywistość jednocześnie uporządkowana i utkana ze spontanicznych impulsów. Dobre życie to każdy wschód słońca, który jest Ci dane oglądać; to pochwała szefa, czuły uścisk siostry, brata czy rodziców. To pulchne dziecięce rączki oplecione wokół Twojej szyi, ciepły psi język na Twojej dłoni, aromatyczna herbata w kubku. Twoje dobre życie to spełnione oczekiwania, jasno skrystalizowane plany i umiejętność budowania domu z kłód, które los rzuca Ci pod nogi.
Dobro jest wokół Ciebie; buduje Twoje ja, Twoje poczucie szczęścia, jest źródłem zadowolenia, które odczuwasz. Dobro jest także w Tobie: to Twoje emocje, głupie i poważne myśli, działania, które podejmujesz. To Twoja miłość do samej siebie, do bliskich i do świata. To świadomość, że życie jest sinusoidą, a Ty przyjmujesz te wahania z mądrością i pokorą, ale zawsze z planem B, gotowym do wdrożenia w razie kryzysu. Dobre życie jest przewagą Twoich małych radości nad smutkami, dobrobytem duchowym, snuciem marzeń zamiast poddawania się strachowi przed rzeczywistością.
***
Zdarzyło
mi się recenzować kalendarz księżycowy dla ogrodników, czy poradnik w stylu 100
zastosowań, nie przypuszczałam nigdy, że zostanie mi zaproponowane
zrecenzowanie plannera. Ucieszyłam się ogromnie, bo widziałam jego zapowiedzi i
wzbudził we mnie bardzo dużą ciekawość,
do tego zaś bardzo, ale to bardzo lubię takie rzeczy.
A
wiecie co mnie zachwyciło najpierw? Okładka. Pozytywna, zielona, w tym
soczystym kolorze, z jakim kojarzy mi się lato w pełni.
Prócz
miejsca na zaplanowanie sobie miesięcy i poszczególnych dni tygodnia znajdzie
się tu też miejsce na luźne zapiski i bazgrołki. Najpierw opowiem Wam co nieco
suchych faktów na temat "Dziennika...", a potem... sami przeczytacie.
Z
technicznej strony "Dziennik dobrego życia" zawiera:
*miejsce na zaplanowanie dwunastu miesięcy i
poszczególnych tygodni i dni
*kilka
wyznaczonych miejsc na swoje notatki (nie zapominajcie, że to nie dziennik,
tylko planner)
*zdjęcia
autorstwa Magdaleny Hanik, pełne naturalności i z naturą związane, stanowiące
miłe urozmaicenie dla oka
*mądre
sentencje dające do myślenia
*krótkie
felietony pełne emocji
*ćwiczenia
i zadania mające za zadanie wyćwiczyć nie Wasze ciało, ale umysł i duszę
*podział
na 12 unikalnych rozdziałów, a każdy z nich skoncentrowany jest na jednym
temacie nierozerwalnie związanym z naszym, kobiecym wnętrzem.
To
tyle w kwestiach technicznych i suchych faktów (gdybyście byli ich ciekawi).
Najważniejsze jest w tej publikacji to, co chce ona przekazać i jakie
przesłanie ze sobą niesie. Jasne, że możecie traktować "Dziennik dobrego
życia" jako zwykły planner (choć takim nie jest). Jego zadaniem, prócz
zapewnienia miejsca na wpisy dotyczące zamierzeń, jest ukazanie każdej kobiecie
jaką wartością jest dobre życie i jak można je osiągnąć.
A czym jest dobre życie?
Twoje.
Niby to takie oczywiste, prawda? Do kogo innego mogłoby ono należeć, jeśli nie
do Ciebie? Jednak, gdy tak głębiej się zastanowić to czy nie odnosicie
wrażenia, że Wasze życie tak naprawdę nie należy do Was?
Jesteście
matkami, siostrami, żonami, pracownicami, wypełniacie role narzucone sobie
przez samych siebie i środowisko. Ciągle w biegu, bo ciągle jest coś do zrobienia,
myślicie o pracy, o partnerze, dzieciach, problemach, spychacie w głąb kłujące
myśli o bagażu niesionych doświadczeń, z którymi nigdy się nie rozprawiłyście i
dorzucacie do tego bagażu kolejne klamoty.
To
nie jest tylko planner. To zaproszenie do podróży w głąb siebie. To klucz do
swojego wnętrza. To narzędzie, za pomocą którego możemy zacząć zmianę samej
siebie, inaczej spojrzeć na świat dookoła, na ludzi, którzy nas otaczają, na
samą siebie.
***
Były
w tej recenzji zdania, które pisałam, po to żeby je skasować. Było ich kilka,
każde wydawało mi się ważne, lecz to co chciałabym Wam powiedzieć, bardziej
czuję niż potrafię opisać.
Chciałam
Wam powiedzieć czym może ten planner stać się dla Was. Chciałam Wam wykrzyczeć
jaki jest ważny. Ale to nie był dobry kierunek. Dlatego zdradzę Wam czym jest
dla mnie "Dziennik dobrego życia" i dlaczego jest dla mnie
taki istotny.
Prócz
miejsca na plany i notatki, to przede wszystkim zbiór piękny, mądrych historii
pisanych życiem. Pisanych nie "sobie a muzom", pisanych od serca dla
serca. Mojego. Twojego. Każdego. Mam za sobą drogę odrobinę kamienistą i krętą.
To co autorki wraz z przyjaciółmi włożyły do tej książki odbierałam więc bardzo
osobiście, wszystko co przeczytałam spotykało się z moim zrozumieniem, pod
wszystkim podpisuję się obiera rękami, bo do tego, co dostajecie tutaj czarno
na białym ja dochodziłam latami, latami i doświadczeniem dochodziły autorki i
ich przyjaciele, by teraz podzielić się tym z innymi. Przy wielu tekstach
płakałam. Tak po prostu. Bo moje serce czuło. Czuło tak niesamowicie bardzo.
Nie mogło inaczej.
"Uznajemy,
że smutek jest czymś złym.
Zaniedbujemy
go i robimy wszystko, aby nie wyszedł na wierzch. Smutek jest jak radość,
potrzebuje naszej uwagi - przytulenia, ukojenia i zrozumienia. Mało tego, często
jest naszym przyjacielem, który mówi do nas: Masz prawo czuć."
W chwili gdy piszę dla Was tę opinię od
tygodnia mam swój "Dziennik..." i przewertowałam go już dziesiątki
razy, otwierając na przypadkowej stronie i czytając. Czytałam po kawałeczku,
dając sobie czas na przemyślenia, na powrót do przeszłości, do odszukania
konkretnych emocji w głębi duszy. Ocierałam łzy, odpoczywałam emocjonalnie i
wracałam po więcej.
Ten
planner to nie tylko planner czasu. I może zabrzmi to patetycznie, egzaltowanie
czy ckliwie, ale to planner duszy.
"Trzeba
siebie pochwalić. Nagrodzić dobrą myślą, pozytywnym nastawieniem.
Pomyśleć
jestem z siebie dumna. Naprawdę. Trzeba sobie powiedzieć, dopuścić do
wewnętrznego monologu, ubierać w słowa sukcesy, nawet najdrobniejsze."
Dziewczyny włożyłyście w jego opracowanie
ogrom siebie. Tego nie da się nie poczuć. Słowa mają wielką moc. Wasze wręcz
kipią od emocji i nie da się, nie można przejść obok takiego przekazu
obojętnie.
Dziękuję
za "Dziennik..." i za Wasz wkład w niego. Dziękuję ze skromnego
stanowiska blogera, za zaufanie jakim mnie obdarzyłyście przekazując Waszą
pracę w moje ręce, ale przede wszystkim dziękuję jako kobieta.
Kochane,
macie wielkie serca i piękne dusze.
Komentarze
Prześlij komentarz